W. Daszkiewicz

dr hab. Wojciech Daszkiewicz

KUL

W jakich latach chodził Pani/Pan do Liceum Ogólnokształcącego im. Bohaterów Powstania Styczniowego w Małogoszczu?

1992-1996

Dlaczego wybrał Pani/Pan tę szkołę?

Wybrałem tę szkołę, ponieważ była nowa (działała od roku), pracowali w niej nauczyciele z pasją. W momencie dokonywania wyboru w Liceum były tylko dwie klasy. Zakładałem, że będzie familiarna atmosfera i nie  pomyliłem się. Można powiedzieć, że współtworzyliśmy tę szkołę w ramach swoistej korporacji nauczycieli oraz uczniów. Współkształtowaliśmy także jej klimat i tradycję, która przecież dopiero była w trakcie swoistego określania się.

Ile osób liczyła Pani/Pana klasa i jaki miała profil?

Niestety nie potrafię podać precyzyjnej liczby uczniów mojej klasy, wydaje mi się, że było nas nie więcej niż 20 osób. Klasa miała profil humanistyczny, z rozszerzoną historią, albo precyzyjniej, część z uczniów naszej klasy taki profil wybrała, w tym ja.

Jak Pani/Pan wspomina lata szkolne?

To były bardzo ciekawe czasy. Zwykle wspomnienia związane z latami szkolnymi są często przekoloryzowane, tak też zapewne jest w moim przypadku. Trzeba pamiętać że początek lat 90-tych przyniósł olbrzymie zmiany, transformacja ustrojowa w naszym kraju zbiegła się z rewolucją kulturalną (otwarcie na kulturę masową) oraz postępem w zakresie techniki i technologii (upowszechnienie komputera, oraz dostępność do Internetu). Na przykład nasze zajęcia komputerowe odbywały się jeszcze na programach DOS, nie było jeszcze w użyciu programu Windows, o Internecie mało kto słyszał, byliśmy eo ipso w tzw. „czasach przejściowych”, które poniekąd szczęśliwie dla nas okazały się przejściem w bardzo ciekawą epokę. Subiektywnie uważam, że to był wspaniały okres, w którym mogłem uczestniczyć w intensywnym życiu Liceum, miałem przyjaciół, z którymi nadal utrzymuję kontakt. Wiele z tych osób kontynuowało swoją edukację na uniwersytetach, kilka osób związało swoje życie z nauką. Nasze życie było przeniknięte bezpośrednimi relacjami koleżeńskimi bowiem nie było jeszcze, Twittera, Facebooka i rzeczywistości wirtualnej. Był jeden realny świat w którym życie toczyło się na zasadzie relacji bezpośrednich, część tego życia związana była z partycypacją we wspólnocie Liceum. Tak więc byłem członkiem Samorządu Szkolnego (najpierw wiceprzewodniczącym a potem przewodniczącym), co wiązało się z organizacją licznych wydarzeń istotnych dla życia naszego Liceum, należałem także do grupy survivalowej, którą kierował Pan Jacek Szymański (mam żywo w pamięci nasze rajdy i wyjazdy w góry☺).

Czy pamięta Pani/Pan jakieś śmieszne sytuacje związane ze szkołą lub z klasą?

Było wiele ciekawych momentów i śmiesznych sytuacji. Pamiętam, że szkoła była wówczas na ulicy Warszawskiej, przed budynkiem był mały parking który zajmowały samochody nauczycieli. Generalnie było mało miejsca, ale sytuacja robiła się naprawdę ciekawa wówczas, gdy przestawialiśmy samochody naszym nauczycielom. Nie było to trudne bowiem jeździli wówczas maluchami, które można było przesuwać, wystarczyło tylko kilku sprytnych i w miarę silnych chłopaków. Wysiłek przy przestawianiu rekompensowała późniejsza konsternacja nauczyciela, który wychodził przed szkołę i widział swój samochód w innym miejscu.

Wiele radości uczniom, ale chyba więcej nauczycielom przyniósł występ kabaretowy w czasie jednej z wielu akademii. Nie bez wysiłku udało mi się do tego namówić między innymi Mariusza Piotrowskiego, Piotra Juzonia, oraz Maksymiliana Mroza. Nie spodziewaliśmy się tak żywiołowej reakcji na nasz występ. Swoją drogą zastanawiam się czy śmiali się z nas, czy też z prezentowanych przez nas treści. Tak czy inaczej cieszę się, że ta nasza „zabawa w kabaret” potrafiła dać nam tyle frajdy, z tego co pamiętam musieliśmy nawet bisować.

Czy był jakiś nauczyciel, który szczególnie zapadł Pani/Panu w pamięć?

Moim wychowawcą był Pan Paweł Stachura, którego cenię za trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość oraz partnerskie traktowanie. Jego wpływ na mnie miał charakter głównie wychowawczy, bowiem nie wykazywałem atencji do fizyki, której nas wówczas uczył, byłem raczej humanistą. Pamiętam Pana Jacka Ruseckiego, Panią Walentynę Szymkiewicz, Panią Elżbietą Pawelec (jeździłem z nią do Jędrzejowa na konkursy poetyckie) oraz wspaniałą Panią Zuzannę Łazarską, która była moją wychowawczynią jeszcze w szkole podstawowej. Najcieplej jednak wspominam Panią Renatę Piotrowską, która uczyła mnie języka polskiego. Otóż jeszcze w ósmej klasie szkoły podstawowej Krzysiek Górlicki pożyczył mi kasety Jacka Kaczmarskiego i w ten sposób (nieintencjonalnie) stworzył mi możliwość poznania oraz intelektualizowania świata przez pryzmat jego twórczości. Przyszedłem do Liceum z dostateczną znajomością tekstów Kaczmarskiego, podstawowym stopniem ich interpretacji oraz ze średnią umiejętnością ich wykonywania. Wówczas Pani Renata Piotrowska „metodą akuszerską” zachęcała mnie do pogłębiania tej znajomości i w ten sposób stopniowo nasycałem się światem wykreowanym przez Kaczmarskiego. Pamiętam jak mnie podpytywała czy znam piosenkę pt. „Powrót”. To z jej inspiracji w końcu poznałem ten utwór i nauczyłem się go poprawnie wykonywać, także z jej inspiracji zainteresowałem się twórczością Zbigniewa Herberta, która odsłoniła przede mną pewne elementy filozofii  –  mój późniejszy kierunek studiów. Po latach mogę powiedzieć, że twórczość Kaczmarskiego określiła mnie intelektualnie, dostarczyła narzędzi do krytycznej konceptualizacji rzeczywistości w perspektywie historycznej oraz kulturowej (przez malarstwo Matejki, Gierymskiego, Malczewskiego, twórczość J. Kochanowskiego, C. K. Norwida, H. Sienkiewicza czy Z. Herberta, wreszcie wydarzenia historyczne istotne dla kształtowania kultury polskiej oraz cywilizacji europejskiej). To wszystko było obecne w twórczości Kaczmarskiego, czekało tylko na intelektualną interioryzację, która dokonała się później.

Mam świeżo w pamięci sytuację gdy Pani Renata Piotrowska pozwoliła mi grać Kaczmarskiego podczas lekcji języka polskiego☺, oczywiście były to utwory do tekstów Z. Herberta.

Czy uważa Pani/Pan, że wybór Liceum Ogólnokształcącego im. Bohaterów Powstania Styczniowego jako szkoły średniej był dobrym wyborem?

Z perspektywy lat uważam, że ten wybór był trafny. Liceum mnie dobrze przygotowało do podjęcia następnego etapu edukacji, czyli uniwersyteckich studiów. Ale co ważniejsze, stworzyło mi możliwość otrzymania dobrej formacji intelektualnej, ostatecznie kształtowała się w ramach interakcji pomiędzy mną i pełnymi pasji nauczycielami. Dlatego można powiedzieć, że o specyfice Liceum decydowali ludzie, który tworzyli żywą wspólnotę nauczających oraz nauczanych, uczniowie nie rozpływali się w ludzkiej masie, ale byli identyfikowalni z imienia i nazwiska. Każdy się znał, także nauczyciele mieli z nami dobry kontakt, szkoły nie tworzyło miejsce, ale właśnie ludzie. Za tę wspólnotę oraz atmosferę chciałbym podziękować moim koleżankom i kolegom oraz wszystkim wspaniałym nauczycielom Liceum.

Scroll to Top
Skip to content